czwartek, 8 lipca 2010

wakacje



spędziłem solidny areszt domowy (2 tygodnie z hakiem). było fajnie, momentami zajebiście, czasami miałem ochotę zabijać moich współtowarzyszy, ale finalny bilans jednak na plus. jak wiadomo - jestem sprzedajną dziwką, więc ja tez jaram się eko i czytam te maczki na etykietkach. i tak po kilku miesięcznej zaprawie marką Żubr poszerzyłem swoje horyzonty, pragnąc poznać szerokie spektrum rodzimego rynku piwowarskiego. kupiłem takie dobre piwo, niepasteryzowane, ciemne w małej butelce o ciekawym, archaizującym kształcie za 2,60 zł. ale nazwy nie pamiętam (nie, nie najebałem się nimi). Pamiętam za to moją nową ambrozję, którą pierwszy raz poczęstował mnie jakiś ksiądz na stoisku benedyktyńskim podczas targów książki. Mowa o nieziemskim Kwasie Chlebowym. Polecam, pozdrawiam. Skoro mowa o książkach, to jestem nadczłowiekiem w polskich statystykach czytelniczych. Kupuję, kupuję, czasem też czytam. Nie dość, że 3 sztuki w poniedziałek, to jutro wybieram się z Kondorem rozpierdolić moją kartę upominkową na dział książka w empiku. Oprócz tego niewiele mam do powiedzenia. Pozdro 600 dla mojej maniury!

Brak komentarzy: